niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 11: Mag bez twarzy


- Erza, co to jest? – zapytał Natsu szeptem, zasłaniając usta ręką, aby Tsuya nie mogła usłyszeć pytania. Nie otrzymał odpowiedzi, więc spytał: - Wpadłaś na pomysł jak ją pokonać? – Erza pokręciła głową, nie odrywając wzroku od dziewczynki: w każdej chwili mogła zadać niespodziewany atak.
Dziewczyna patrzyła na Tsuyę, czekając na jej ruch, jednak nie nastąpiło nic podobnego.
- Zamierzasz walczyć bez zbroi? – zapytała Tsuya patrząc na kolejną podmianę. - Dwa na jednego... – powiedziała i spojrzała to na Erzę, to na Natsu, aż w końcu dodała: - Żeby szanse były bardziej wyrównane, będę używała tylko jednego żywiołu.
Erza przez chwilę zastanawiała się nad sensem wypowiedzi dziewczynki. „Będę używała tylko jednego żywiołu”?, pomyślała. Stali w bezruchu, patrząc sobie w oczy, w końcu Tsuya powiedziała:
- Jesteście gośćmi. Niegrzecznie byłoby... – zamknęła oczy i pokiwała palcem wskazującym, a Erza korzystając z sytuacji podbiegła do niej, myśląc że pokona tym dziewczynkę, jednak myliła się. Tsuya, pomimo zamkniętych oczu, zablokowała atak ręką. –  I że niby ty jesteś tą „Titanią”? – prychnęła z pogardą.
Tsuya trzymała nadal rękę na mieczu, więc Natsu pomyślał, że jest to dla niego szansa. 
- Stalowa Pięść Ognistego Smoka! – wykrzyknął biegnąc na dziewczynkę, jednak ona kopnęła go w twarz. Natsu opadł na ziemię, ale szybko podniósł się z podłogi i popatrzył na Erzę.
Gray, Aki i Hitomi wyszli z ukrycia i pobiegli walczyć. Po chwili wahania Wendy i Lucy także postanowiły pomóc.
- Otwórz się bramo szczeniaka, Plue! – wykrzyknęła, a przed nią pojawił się wzywany gwiezdny duch.
- Puun-puun – powiedział i zaczął kręcić się w kółko. 
- Lucy, po co ty go tu wezwałaś? Już nawet Gray by sobie lepiej poradził! – krzyknął Natsu wskazując palcem na chłopaka.
Zanim jednak rozpętała się pomiędzy nimi kłótnia, Lucy pokazała palcem na Tsuyę.
- Jaki słooodki! – powiedziała i przytuliła Plue. 
Gray i Natsu patrzyli zdziwieni na dziewczynę. 
- To białe coś zdziałało więcej niż my wszyscy zdziałalibyśmy przez godzinę – powiedział Gray.
- Mów za siebie! – powiedział Natsu podchodząc do niego z ognistą pięścią.
- Tak... ty byś nie mógł jej nic zrobić w dwa dni – odpowiedział Gray.
- Puun-puun – powiedział Plue trzęsąc się. Gray i Natsu śledzili go wzrokiem, ale po chwili ich zainteresowanie przyciągnęła czołgająca się po ziemi Tsuya.
- Nie uciekaj Plueee! – powiedziała zapłakana.
Plue obejrzał się za siebie. Skierował się w stronę dziewczyny, a ona uśmiechnięta od ucha do ucha patrzyła na niego. Gdy gwiezdny duch doszedł już do Tsuyi zatrzymał się na chwilę i powiedział:
- Puun-puun.
Wskoczył na jej plecy, przeszedł po nich, i zeskoczył z niej. Ruszył przed siebie, kilka kroków i wskazał palcem na pewien przedmiot po jego lewej stronie. 
- Pu-pu-puunn!
Było za ciemno, aby cokolwiek zobaczyć. Cień otaczał mały przedmiot, niczym czarna chusta z jedwabiu. 
- Puunnn! – palec Plue spoczywał wciąż w tym samym miejscu, jakby ktoś zamienił go w kamień.
Nagle słychać było pojedyncze oklaski. Z cienia wyłonił się Karasu z podstępnym uśmiechem na twarzy. Przestał klaskać i zbadał wszystkich wzrokiem od stóp do głów.
- No proszę, udało wam się pokonać Tsuyę! – uśmiechał się do nich. Spojrzał na dziewczynkę i powiedział: - Bezużyteczny bachor. 
- Ka-karasu?! – wyjąkał Aki.
- Masz mi coś do powiedzenia? Hm? – zapytał. – Ach, już rozumiem. Tylko czemu muszę się domyślać o co ci chodzi? Masz tendencje do zadawania niekonkretnych pytań. Mówił ci to już ktoś? Hm? Wracając do „pytania”... Naprawdę nie zauważyłeś? Hm? Nie zauważyłeś jak wychodzę pod osłoną nocy? Hm? Wzrokiem to ty nie zachwycasz. Nikt nie zauważył twojej wady wzroku? Hm? Ale, ale, pewnie pytanie brzmiało: „Co ty tutaj robisz?” Prawda? Hm? No więc nie pamiętasz przypadkiem twojej dyskusji i Tamaki? Hm? „Światła blask, stłumiła nie raz. Ciemna noc, i twa moc, światła blask, zgładzi na raz. Światło dnia, już nigdy nie zawita nas...” Już pamiętasz? Hm? Nie udawaj, że nie. Coś nie tak? Hm? – patrzył jak Aki powoli upadał na ziemię. – No już uśmiechnij się! Czyżbyś się czegoś bał? Hm? Czyżby...
- Zauważyłaś, że po każdym pytaniu mówi „hm?” – zapytał szeptem Happy Carlę.
Przejechała sobie otwartą dłonią po twarzy, zostawiając tę wypowiedź bez komentarza.
- Jakiś dziwny ten kot. Dałeś mu coś? – zapytał Natsu z rękami zaplecionymi na karku.
Hitomi stojąca obok niego walnęła go łokciem w brzuch i wskazała na chłopaka. Siedział pod ścianą, a jego oczy były całe białe.
- Już potworku, budź się... – powiedział zniecierpliwiony Karasu. 
- N-nie... – powiedział ledwo słyszalnie Aki.
- Czemu ten kot przybrał postać człowieka? – zapytał Natsu przechylając się w stronę Hitomi, która wzruszyła ramionami.
   - „Kot”? Powiedziałeś „kot”? Hm? – nie czekając na odpowiedź kontynuował: - Jakby ci to wytłumaczyć, abyś zrozumiał... jestem wszystkim, ale i zarazem niczym. Rozumiesz? Hm? 
- Nikt tego nie zrozumie – powiedział Aki chwiejnie wstając z podłogi.
- A gdzie potworek? – zapytał smutno Karasu. 
Hitomi zmarszczyła brwi i zaczęła zastanawiać się nad wszystkim co się wydarzyło „jestem wszystkim, ale i zarazem niczym”... „A gdzie potworek?”..., te dwa zdania ciągle chodziły po głowie Hitomi. Czy powinnam znać prawdę, czy lepiej byłoby o tym zapomnieć?, pytała się w myślach. 
- Ach, no dobrze... wytłumaczę wam wszystko od podstaw. Zacznijmy od tego, że mnie nie pokonacie – spojrzał w stronę Natsu – drugi punkt to wyjaśnienie... nikt na nic nie wpadnie? Hm? Widzę, że twoi kumple mają podobny poziom inteligencji… więc moja pierwotna postać... no cóż... była... szkaradna. Nie miałem znajomych... ludzie na ulicy wytykali mnie palcami. Chciałem im zwrócić uwagę, ale gdy tylko chciałem podejść ludzie odsuwali się ode mnie, uciekali przede mną, jakby brak urody mógł zarazić. A wiesz co się działo z ludźmi mówiącymi: „Hej patrz, przy tym to chyba usuwanie ciąży jest legalne”? Hm? Umierali w tajemniczych okolicznościach! Ich krew spływająca po moich palcach... Czy to nie było piękne? Ale to co piękne kiedyś się kończy, niestety. Przestano wytykać mnie palcami, choć i tak czułem spojrzenia innych na moich plecach... wtedy właśnie pomyślałem o magii transmutacji... nauczyłem się magii podobnej do mocy gemini. Nie było to wcale proste... Teraz już rozumiecie? Hm? Ach, no tak. Pamiętacie Karasu zmieniającego się w Tamaki? Źle dobrana kwestia i musiałem udawać tę mendę...
- Czemu tak mówisz o swoich nakama? – zapytała Wendy.
- „Nakama”? – zapytał z pogardą. – Nie mam żadnych „nakama”. To ja ich stworzyłem! Wszystko co tutaj widzicie to moja wyobraźnia. 
Wendy spojrzała przerażona na chłopaka.
- Taak... opanowałem wiele potężnych magii... więc pewnie teraz zastanawiacie się, czemu udawałem kota? Hm? To nawet prostsze niż się spodziewaliście. Więc na początku stworzyłem Tamaki. A dlaczego? Chodziło o Podwodnego Smoczego Zabójcę i pewnego martwego potwora z głębokich wód. Znalazłem Akiego, więc aby go nie zgubić musiałem chodzić za nim, niczym cień, a w końcu gdyby zobaczył jakiegoś faceta łażącego obok niego krok w krok, chyba by się zdziwił, więc przybrałem postać twojego kota. Powinieneś bardziej go pilnować... no, ale za późno na ostrzeżenia. Teraz już go nigdzie nie znajdziesz. No, więc który z was jest najsilniejszy? Hm? Może wszyscy na raz? Siedmiu na jednego. Dacie radę, czy przyślecie kogoś jeszcze?
Natsu spojrzał na niego badawczo.
- Zaraz, zaraz. Zacznijmy od nowa, bo się pogubiłem... podsumujmy fakty. Więc umiesz stworzyć życie, oraz przybrać czyjąś postać? – chłopak otworzył usta, ale Smoczy Zabójca zanim cokolwiek zdołał powiedzieć przerwał mu: - Zabiłeś Karasu, aby ci nie wchodził w drogę? – zrozumiał już, że mu nie przerwie, więc tylko przytaknął – Ale jeśli go zabiłeś, to jak masz  n a p r a w d ę  na imię?
- Jestem Raicho. A teraz macie zaszczyt poznać mnie trochę bardziej, gdyż jesteście moją tysięczną ofiarą! – wykrzyknął i pokazał na kolorową tabliczkę z napisem „Już tysiąc ofiar pod tymi deskami”. Hitomi spojrzała na Akiego z uniesioną brwią, ten wzruszył ramionami, i ponownie spojrzał na Raicho. – Więc zacznijmy od tego, że jestem „magiem bez twarzy”, jak to piszą w tych wszystkich „Czarodziejach” czy jak to tam się nazywało. Chcecie poczytać? Hm? – wskazał palcem na kupkę kolorowych magazynów. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz