poniedziałek, 27 maja 2013

Rozdział 19: Pogrzeb mistrza...?

- No dobra, dobra już - powiedziała, nie chcąc się spóźnić. Pomimo, że mają jeszcze dużo czasu Hitomi wolałaby przyjść już teraz, niż się spóźnić. - Przepraszam - wymamrotała pod nosem, a Aki udał, że jej nie słyszy, a ona dodała: - Nie mam zamiaru powtarzać. Raz powinno wystarczyć.
Chłopak westchnął i wytworzył nad nią "parasol" z wody.
- Nie ma to jak ochraniać się przed wodą wodą - skomentowała zirytowana Hotomi patrząc na Akiego, który poszedł przed siebie i wzruszył ramionami.
- Możesz iść bez tego - powiedział nie odwracając się do niej.
Spojrzała na niego zdenerwowana i po chwili poszła za nim. 
Po drodze spotkali Yuki. Tym razem miała czarną szatę, choć widać było skrawek materiału białej sukni.
- Dzień dobry, Yuki - przywitał się Aki.
- Witajcie - burknęła pod nosem i wyprzedziła ich, aby nie zadawali zbędnych pytań. Aki spojrzał na jej plecy, a później przekierował wzrok na Hitomi; zapytał:
- Nie uważasz, że to... d z i w n e?
- Niby co? Przecież zawsze tak jest.
- No właśnie nie do końca... tym razem wymruczała "witajcie" i uciekła. Zazwyczaj wita się, a później pyta "co robicie?", choć raczej nie robi tego z ciekawości: po chwili od zadania pytania mawia "aha" i odchodzi. 
- Może się spieszy? - zapytała Hitomi. 
- Nie... tylko ty lubisz być na miejscu 30 minut przed - dziewczyna zostawiła to bez komentarza, więc Aki zmienił temat: - A tak właściwie, to wydaje mi się, czy nie powiedziała gdzie mamy przyjść? 
- Yuki! - wykrzyknęła lekko spanikowana podbiegając do niej. - Gdz... - zaczęła, ale kobieta przerwała jej:
- Chodźcie za mną - szepnęła tajemniczo, czyli tak jak zazwyczaj, nawet nie obracając się do nich. 
- Ale Ak... - Hitomi chciała poinformować ją, że Aki nie ma odpowiedniego stroju, na tę okazję, ale Yuki kolejny raz nie dała jej dokończyć:
- Masz, załóż to.
Zdjęła z siebie czarną pelerynę i podała ją chłopcu, a sama wyjęła, z wcześniej nie zauważonej przez Hitomi torebki, swoją poprzednią, niebieską peleryną i założyła ją na siebie. 
Aki włożył na siebie szatę, podaną przez kobietę i wraz z Hitomi poszedł za nią. Najpierw szli uliczką, przeciskając się pomiędzy tłumem ludzi, później zaś było ich coraz mniej, tak samo z budynkami. Aż w końcu doszli do lasu. Ziemia mokra była od deszczu, a woda skapywała z liścia na liść z niemiłym odgłosem, i za każdym razem, gdy Hitomi go usłyszała rozglądała się wokół.
- Nie wdaje ci się, że to miejsce jest trochę... dziwne? - pytanie skierowała do Yuki, a ona odparła:
- Zaraz przestaniesz to odczuwać...
Dodała coś jeszcze, jednak powiedziała to na tyle cicho, że ani Aki, ani Hitomi nie zdołali dosłyszeć. Dziewczynka kolejny raz nerwowo rozejrzała się na boki, choć tym razem nie zostało to spowodowane kroplami wody spadającymi z liści. Tym razem dziewczynie wydawało się, że słyszała czyjeś kroki. To Aki, to tylko Aki, próbowała się uspokoić, jednak nie pomogło wcale. Nadal trzęsła się ze strachu, i ledwo stawiała kolejne kroki przed siebie. Po chwili znów usłyszała dźwięk ludzkich kroków, ale tym razem były głośniejsze, jakby osoba była tuż za nią. Hitomi zbyt bała się, aby zobaczyć kto to. 
Może to tylko moja wyobraźnia?, pytała się w myślach, aż w końcu postanowiła zapytać o to kogoś poza nią, jednak odpowiedź nie była zachwycająca:
- Tak.
Odpowiedział jej Aki, bo właśnie do niego skierowane było pytanie, a ona stanęła jak wryta i ze strachem w oczach wpatrywała się przed siebie. Chłopak zaśmiał się, widząc jej minę.
- Żartowałem... Jeśli słyszysz, coś czego inni ni... – zaczął, ale Hitomi przerwała mu nakładając mu kaptur szaty na twarz, a ten, ponieważ nic nie widział, przewrócił się o wystający korzeń. Spojrzał na Yuki, która po prostu przewróciła oczami, i gestem pokazała, aby szli szybciej. – Nie jesteś zła? No wiesz... – wskazał na ubłoconą pelerynę. Yuki pokręciła głową i ponownie ich pospieszyła, tym razem jeszcze przyłożyła palec drugiej ręki do ust, co samo za siebie mówiło „cicho!”. Tak właśnie postąpili. – Hej, a tak właściwie, to kiedy przestało padać?  - zapytał szeptem spoglądając w niebo.
- Za dużo mówisz! – syknęła Yuki. Zatrzymała się i rozejrzała się dookoła, aż w końcu powiedziała: - Musimy omówić ważną sprawę...
***
Po ulicy błądzili mężczyźni odziani w czarne ubrania. Było ich trzech, i każdy rozglądał się na wszystkie strony, do czasu aż jeden nie wskazał palcem na okno domu na prawo od nich.
- Tu jesteś... – szepnął jeden z nich z szyderczym uśmiechem malującym się na twarzy. Zacisnął jedną rękę w pięść i poszedł w stronę drzwi.
Wystrzelił z rąk długie łańcuchy zakończone hakiem, który ugrzęzł w drzwiach. Pociągnął łańcuch, wyrywając tym drzwi z zawiasów. Przerażona kobieta szybko przybiegła zwabiona hałasem. 
- Znów się spotykamy... – zaśmiał się i wparował do mieszkania, nie zważając na zniszczenia.

1 komentarz:

  1. Hmm, bardzo zaciekawił mnie ten rozdział Twojego opowiadania :) Jest bardzo ciekawy, czekam na kolejne :)
    mlwdragon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń